Może się wydawać, że jest niekulturalny. Jakby wstał lewą nogą, rażąc swoim niezadowoleniem napotkanych ludzi. Wydaje się! W rzeczywistości jest to jedna z wielu lekcji, która może „odnawiać duchem nasze myślenie”, zabierając nas w podróż do wnętrza i pytając o sens naszej drogi wiary. Jezus nie boi się niewygodnych pytań, które mogą wybudzić serca z religijnego letargu. Pan jakby chowa się przed nami, prowadzi nas na pustynię, abyśmy pozbawieni sytości, komfortu i wygody usłyszeli nasze najgłębsze potrzeby.
„Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta…”.
Jeśli mam wszystkiego pod dostatkiem, jestem otoczony kulturą „zaraz-mam-to-co-chcę” i „nie-muszę-się-męczyć”, odzwyczajony od znoszenia dyskomfortu, mogę w ogóle zapomnieć o szukaniu. Bez chwili zatrzymania, bez doświadczenia braku, mogę wejść w niepamięć o prawdziwych tęsknotach serca, które niesie w sobie boski niepokój. Dostępność egipskich garnków z mięsem i chleb do sytości skutecznie odbierają świadomość trwającej niewoli.
Uzdrawiający może być pełen dyskomfortu postój, który zrodzi pytania o prawdziwe ludzkie tęsknoty: o sens i cel wędrowania – o możliwe życie w wolności.
Szukam czegoś jeszcze? Za czym tęsknię, o czym wciąż jeszcze marzę?
Jeśli idę za Bogiem, to właściwie z jakiego powodu?
Można z religijności zrobić całkiem pożyteczną czarną dziurę, której istnienie karmią wszystkie niewygodne pytania. Podobnie jak da się unieszkodliwiać trudne wydarzenia magiczną formułą „Bóg tak chciał”. Z jakiego powodu idę za Jezusem? Czy tu chodzi o coś więcej niż o spokój sumienia?
o. Paweł Koniarek OP